Niestety, jako społeczeństwo osiągnęliśmy punkt, w którym normalne jest spotykanie małych zwierząt wędrujących po ulicach. Chociaż możemy sądzić, że w naturze te stworzenia nie potrzebują żadnej interwencji człowieka, musimy pamiętać, że zmodyfikowaliśmy ich własne środowisko naturalne.
Szczenięta żyjące na ulicach muszą stawić czoła wielu trudnościom, aby przetrwać. Samo włóczenie się po ulicach, narażanie się na zanieczyszczenia, poszukiwanie pożywienia i znęcanie się nad niektórymi ludźmi sprawiają, że twoje istnienie staje się odyseją.
Niektóre z tych szczeniąt błagają o trochę czułości. Dlatego gdy ktoś zwraca na nie uwagę, ich małe oczka rozświetlają się do tego stopnia, że serce pęka.
Tak się stało z biednym psem, który był w fatalnym stanie zdrowia. A co najgorsze, cała jego skóra była bardzo zniszczona i brudna. Straciła całe futro i przez to wszyscy ją ignorowali.
Prawdziwa miłość potrafi widzieć daleko poza pozory

Czego ten biedny pies nie wiedział, to tego, że wkrótce jego życie zmieni się na lepsze, dzięki jednej osobie. Marianna, dziewczyna, która szła jedną z ulic, po której spacerował pies, spojrzała na nią i była bardzo zaniepokojona stanem jej zdrowia.
Wszystko wydarzyło się w Boyacá w Kolumbii. Marianna postanowiła zignorować wygląd szczeniaka i od razu zaczęła szukać sposobu, jak jej pomóc. Zabrał ją do lekarza weterynarii i był gotów zapłacić za jej leczenie.
Po przybyciu do kliniki biedny pies był tylko workiem skóry i kości. Miał silne pasożytnicze zapalenie skóry wywołane przez grzyby i bakterie. Ten stopień pogorszenia może być spowodowany latami nadużyć i zaniedbań. Marianna wiedziała, że jej nowego przyjaciela czeka długa droga do wyzdrowienia.
Po rozpoczęciu antybiotykoterapii Marianna pomagała psu nieustannie kąpiąc ją mydłami antyseptycznymi i specjalnymi kremami łagodzącymi zmiany skórne. Stopniowo zaczęto dostrzegać ogromne zmiany w wyglądzie psa, każdego dnia była zdrowsza, szczęśliwsza, a jej futro zaczęło rozkwitać.
Nowy początek

Z tego powodu Marianna postanowiła ochrzcić swoją nową przyjaciółkę imieniem „Kwiatek”, nawiązując do jej procesu zdrowienia i tego, jak mimo przeciwności losu udało jej się wspaniale rozkwitnąć.
„Pewnego dnia znalazłem na drodze kwiat, który wydawał się zwiędły i bezlistny. Odzyskała utracony kolor, ponieważ znalazła opiekuna, który ją podlewał. Wkładałem trochę miłości, chowałem ją w swojej duszy. Dziś jestem właścicielką tego kwiatu i obiecałam, że będę o niego dbać, żeby nikt nie ukradł mu koloru, żeby nigdy nie odszedł” – napisała Marianna w poście na swoich portalach społecznościowych, gdzie z entuzjazmem podzieliła się historią ratowanie jej nowego zwierzaka.
I rzecz w tym, że najważniejszą rzeczą dla Flor nie była możliwość leczenia, ale znalezienie miejsca, które mogłaby nazwać domem. Historia szybko stała się wirusowa i wszyscy wysłali wiadomości wsparcia dla tej nowej pary przyjaciół.
„Twoja historia jest piosenką, mój Kwiatku. A jeśli w to wątpisz, tak, hahaha, ma na imię Flor. Dziękuję wszystkim za piękne wiadomości. Życie i Diosito oddają wszystkie twoje dobre życzenia i błogosławieństwa. Flor, oprócz tego, że jest miłością, jest postacią” – skomentowała Marianna w odpowiedzi wszystkim swoim wyznawcom.
Historia warta podziwu, która pokazuje nam, że nasze działania mogą zmienić życie tych małych zwierząt. Razem możemy zrobić różnicę.