Mężczyzna kupuje samolot, aby uratować życie wielu zagrożonych zwierząt

Spisie treści

Problem przeludnienia porzuconych zwierząt z dnia na dzień znacznie się nasila. Pomimo tego, że ratowaniem i znalezieniem domu dla tych zwierząt zajmuje się wiele fundacji, często trafiają one do schronisk, gdzie celem będzie uśpienie.

To sytuacja, która dla weterana wojennego Pawła Steklenskiego staje się straszną niesprawiedliwością wobec tych niewinnych istot. Zwłaszcza, że każde bezpańskie zwierzę ma swoją historię znęcania się i porzucenia.

Środki podjęte w kilku hrabstwach, w których hodowle muszą uśpić te zwierzęta, są bardzo okrutne i nie do końca korygują istotę problemu: nieodpowiedzialność właścicieli, którzy ostatecznie je porzucają.

Pomysł z nieba

Paul, lat 45, nauczył się pilotować po wyjściu z wojska. To, co zaczęło się jako hobby, przekształciło się w ekscytującą misję: ratowanie życia setek zwierząt.

Na pomysł ratowania zwierząt w schroniskach wpadła po adopcji swojego szczeniaka i zobaczeniu smutnej rzeczywistości, w której żyją, której los jest bardzo niepewny. Dlatego z dużą odwagą i walecznością zdecydował się na zakup własnego samolotu w Schwenksville w Pensylwanii, aby samodzielnie zająć się tą niesamowitą pracą.

„Im dalej na południe, tym większy problem przeludnienia zwierząt. To niepokojące. Zdałem sobie sprawę, że mogę pomóc coś zmienić, udając się tam, zbierając je i zabierając do innych schronisk” - mówi Paul.

Pomysł był prosty: raz w miesiącu jeździłabym do każdego schroniska dla eutanazji w Stanach Zjednoczonych i przenosiła je do innych ośrodków ratunkowych, aby dać im drugą szansę.

Jednak Paul miał trudności. Musiał zdobyć licencję, która pozwoliłaby mu latać po całym kraju. To tam narodziło się Flying Fur Animal Rescue jako organizacja ratująca zwierzęta, która do tej pory z powodzeniem przeniosła 742 zwierzęta czekające na nowy dom.

„Im dalej na południe, tym większy problem przeludnienia zwierząt. To niepokojące. Zdałem sobie sprawę, że mogę pomóc coś zmienić, udając się tam, zbierając je i zabierając do innych schronisk” - mówi Paul.

Paul mówi nam, że podczas tego samego lotu miał na pokładzie ponad 23 zwierzęta. Wygląda na to, że wiedzą, że są ratowani, bo wielu z nich zasypia lub po prostu podziwia krajobraz przez okno.

Teraz Paul, który adoptował już drugiego psa dla swojej rodziny, bardzo się cieszy, że setki szczeniąt i kociąt znalazło rodzinę. Podziwiamy wysiłek i miłość, z jaką Paul poświęca się tak pięknej pracy, aby stawić czoła trudnej rzeczywistości.

Pamiętaj, że adopcja zawsze będzie najlepszą opcją, możesz uratować życie wyjątkowej istoty.

Będziesz pomóc w rozwoju serwisu, dzieląc stronę ze swoimi znajomymi

wave wave wave wave wave